Tak zaczyna się "Więzień labiryntu", film na podstawie bestsellerowej książki Jamesa Dashnera. Uwięzieni w bezpiecznej Strefie chłopcy tworzą własne, nastoletnie społeczeństwo, w którym każdy ma przypisaną rolę, której musi się trzymać. Jedni budują, inni hodują jedzenie. Najniżej w hierarchii są Zwiadowcy - codziennie udają się do otwartego w ciągu dnia labiryntu, by znaleźć z niego wyjście. W nocy labirynt pełen krwiożerczych bestii zmienia swoje położenie, i Zwiadowcy zaczynają swoją pracę od nowa. Thomas jest jednak inny od reszty chłopców, nie chce wieść byle jakiego życia w Strefie, marzy mu się wolność. Zwłaszcza gdy do Stefy trafia pierwsza dziewczyna Teresa, którą Thomas jakimś cudem pamięta.
"Więzień labiryntu" to kolejna po "Dawcy pamięci" ekranizacja powieści dla młodzieży przedstawiającej życie w społeczeństwie po globalnej katastrofie. To co wyróżnia film, to bardzo dobra gra młodych aktorów, na ekranie pojawia się między innymi: Kaya Scodelario znana z serialu "Skins" i Thomas Brodie-Sangster z "Gry o tron". Największe zainteresowanie wzbudza jednak poboczna postać Zwiadowcy Minho grana przez 24-letniego Ki Hong Lee. Minho zdaje się być najbardziej zrównoważonym i trzeźwo myślącym chłopcem wśród bandy żądnych wolności i ustalania własnych reguł nastolatków. A sam Lee, znany dotąd głównie z epizodycznych ról w serialach, gra wybitnie (a wygląda jeszcze lepiej). Zdaje się, że połowa polskich nastolatek może się zadurzy w przystojnym Azjacie amerykańskiego pochodzenia.