Miłosne czary na Lazurowym Wybrzeżu, czyli "Magia w blasku księżyca? Woody'ego Allena

Miłość to magia - potrafi zmienić niechętnego ludziom gbura w prawdziwego romantyka. Sama magia jednak nie istnieje, co Woody Allen dobitnie pokazuje w komedii ?Magia w blasku księżyca?

Jeśli coś udało się raz, powinno udać się po raz drugi. Woody Allen wraca więc do Francji, w której nakręcił swój największy przebój w karierze "O północy w Paryżu", a do tego znów przenosi bohaterów w szalone lata 20., tym razem na stałe. I wyciąga najcięższe działa: bajeczne Lazurowe Wybrzeże z przepięknymi widokami, eleganckie wille z niesamowitym wnętrzami, kostiumy z epoki, dodatki, biżuterię. W tych czarujących dekoracjach opowiada historię mizantropa, którego odmienia miłość. Ale po kolei.

W 1928 roku światowej sławy iluzjonista Wei Ling Soo, który potrafi "zniknąć" słonia, zostaje poproszony przez starego przyjaciela o pomoc w zdemaskowaniu młodej dziewczyny, która twierdząc, że jest medium, wiedzie słodkie życie na południu Francji na koszt jego amerykańskich znajomych. Wei Ling Soo (to jednak nie wielki chiński mag, ale zupełnie zwyczajny londyńczyk imieniem Stanley - no, może nie do końca zwyczajny - gra go Colin Firth), chętnie się zgadza. Demaskowanie wszelkiej maści spirytystów to jego hobby. Sam jest twardo stąpającym po ziemi racjonalistą i ateistą, który nie wierzy w świat duchów ani w życie pozagrobowe. Zdaniem Stanleya jest tylko to, co jest, a jeśli ktoś potrzebuje czegoś więcej, jest głupcem, który chce być oszukiwany. W nadmorskiej rezydencji bajecznie bogatych Catledgesów Stanley znajduje to, czego się spodziewał - dziewczynę, która twierdzi, że potrafi kontaktować się z duchami, i jej matkę, która z seniorką rodu negocjuje coraz wyższe kwoty na fundację spirytystyczną. Coś się jednak nie zgadza. Medium, czyli Sophie (Emma Stone), jest nie tylko wyjątkowo urodziwe, ale to ono rozpracowuje Stanleya, odkrywając, że jest słynnym Wei Ling Soo. Między gburowatym mizantropem, który ma o sobie wyjątkowo wysokie mniemanie, a promienną dziewczyną bez wykształcenia zaczyna iskrzyć. Sophie traci zainteresowanie dziedzicem fortuny Catledgesów Brice'em (Hamish Linklater), który wyśpiewuje jej serenady przy akompaniamencie ukulele. Stanley jednak zdaje się widzieć w niej jedynie zagadkę do rozwiązania. Jego ukochana ciotka Vanessa (Eileen Atkins) prowadzi z nim subtelną grę, próbując przekonać ulubionego siostrzeńca do zauważenia czegoś więcej niż koniec własnego nosa. Ale potrzeba będzie naprawdę dramatycznego wydarzenia, by Stanley przejrzał na oczy.

W "Magii w blasku księżyca", czego trudno się było po nim spodziewać, Woody Allen realizuje klasyczny schemat komedii romantycznej - chłopak poznaje dziewczynę, chłopak traci dziewczynę, chłopak odzyskuje dziewczynę. Robi to jednak po swojemu, nieco od niechcenia, dodając do historii miłosnej swoją deklarację światopoglądową i, jak to zwykle u niego, bardzo wiele słów. Gdyby nie przepiękne (i niepowtarzalne) okoliczności przyrody oraz aktorzy grający główne role, pewnie trudno byłoby się z tym zmierzyć. Na szczęście Colin Firth, Emma Stone i francuska Riwiera spisują się doskonale. Firth co prawda mocno szarżuje, grając odpychającego pajaca, ale kiedy zaczyna parodiować swoje najsłynniejsze ekranowe wcielenie - pana Darcy'ego z "Dumy i uprzedzenia" - jest naprawdę smakowity (zwłaszcza w scenie oświadczyn, bezpośrednio nawiązującej do Austen). A Emma Stone to taka aktorka, dla której ogląda się filmy. Każda scena z nią to od razu lepsza scena. A jej uśmiech mógłby rozświetlić nie tylko południe, ale całą Francję.

Więcej o:
Copyright © Agora SA