Trening z elektrostymulacją - na czym polega i jakie daje efekty?

Założyłam kombinezon z 18 elektrodami i przez 30 minut wykonywałam proste ćwiczenia

Umawiam się z trenerem Piotrem Paluchem u mnie w mieszkaniu. Mam być po solidnym posiłku spożytym kilka godzin wcześniej i w butach treningowych. Trener wchodzi z walizką na kółkach. - Widzę, że założyła pani strój treningowy. Niepotrzebnie, buty wystarczą - mówi i wyciąga z walizki krótkie legginsy i bluzkę z długim rękawem, obie rzeczy nowe. - Proszę założyć to na gołe ciało. Bardzo dbamy o higienę. Staramy się, by każdy z naszych klientów miał własny zestaw takiej bielizny - wyjaśnia.

Idę się przebrać, a trener rozkłada na podłodze kombinezon. Jak wyjaśnia, zainstalowanych jest w nim 18 elektrod, które działają na wszystkie główne mięśnie. Prąd, który przez nie przechodzi, ma bardzo niskie natężenie, dlatego kombinezon musi być wilgotny.

Gdy go zakładam, na stole stoi już konsola, z której będzie kontrolowane natężenie. Czas podłączyć się do prądu. Czuję lekkie podenerwowanie, a chwilę później pierwsze impulsy: na ramionach, udach, pośladkach... Lekkie uderzenia prądu pobudzają kolejne mięśnie. Ich intensywność jest ustawiona tak, by nie powodować bólu.

Robię krótką rozgrzewkę, składającą się m.in. z energicznego marszu. Kombinezon trochę usztywnia, ale nie blokuje ruchów. Potem zaczynam ćwiczyć. W wolnym tempie wykonuję przysiady i lekkie skręty klatki piersiowej. Trener cały czas reguluje intensywność impulsów i czasem zmienia ich częstotliwość. Maszyna zapisuje ustawienia, by można było z nich korzystać przy kolejnych treningach.

W trakcie ćwiczeń czuję lekkie zmęczenie, ale po zajęciach jestem odprężona. Następnego dnia boli mnie miesień czworoboczny grzbietu, ale wyłącznie po lewej stronie. Zapewne za często odwracałam się do trenera, stojącego po mojej lewej stronie.

- Zaletą treningu EMS, czyli z elektrostymulacją, jest to, że mięśnie pracują równomiernie. Na siłowni nie da się tego osiągnąć. Nawet podnosząc sztangę, zawsze jedną stroną ciała pracujemy trochę mocniej. Poza tym z elektrostymulacją pracują jednocześnie wszystkie mięśnie, więc trening może trwać tylko 30 minut - mówi instruktor. - To trening zarówno dla początkujących, jak i dla sportowców - dodaje.

Przyznaje, że jego klienci raczej nie lubią ćwiczyć i nie chodzą na siłownię. - Źle się czują w takich miejscach i ja się nie dziwię, bo na siłowniach większość osób jest piękna, szczupła i opalona, rzadko spotyka się tam kogoś, o kim pomyślelibyśmy: "O, przyda mu się trening, dobrze, że zaczął trenować" - tłumaczy Piotr Paluch.

Zapewnia, że trening EMS podoba się szczególnie kobietom. - Już po dwóch-trzech razach mają efekty. Zaczynają się bardziej prostować i widzą, że znika cellulit - opowiada. Panowie z kolei są zadowoleni, bo z reguły lubią dać sobie w kość - dodaje.

Piotr Paluch jest trenerem personalnym, instruktorem kulturystyki oraz kite surfingu. Firmę Fit X-press specjalizującą się w treningach EMS założył z dwoma wspólnikami parę miesięcy temu. W Polsce podobnych działa zaledwie kilka, najstarsza od dwóch lat.

- W Niemczech miejsc, w których ćwiczy się z EMS, jest ok. 300, są tam całe sieci takich klubów. Ten trening jest też bardzo popularny w Czechach, na Słowacji, na Węgrzech, w Azji czy Australii. Niewskazany jest tylko dla kobiet w ciąży, osób chorych na nowotwór i z rozrusznikiem serca. Z EMS mogą ćwiczyć nawet ci, którzy mają problemy z kręgosłupem i seniorzy... - zapewnia instruktor.

Z techniką EMS pierwszy raz spotkał się w Wietnamie, gdzie mieszkał i uczył kite surfingu. Po powrocie pojechał do dystrybutora maszyn w Poznaniu, zrobił testowy trening i spodobało mu się na tyle, że postanowił zainwestować. Niemało, bo cena takiego sprzętu to aż 70 tys. zł. Na brak klientów jednak nie narzeka.

Wcale mnie to nie dziwi. Trening z elektrostymulacją jest kompletną odwrotnością ćwiczeń pilates, które wykonuje na co dzień. Tu ruchy są bardzo proste i prawie w ogóle nie wymagają skupienia. Są idealnym rozwiązaniem dla tych, dla których lekcja WF-u była największym koszmarem. Nawet nie trzeba myśleć, jakie mięśnie napiąć. Oczywiście nie ma techniki, która byłaby dobra na wszystko. Ta na pewno skutecznie wzmacnia mięśnie i ujędrnia ciało. Po treningu polecam wykonać porządne rozciąganie.

Cena treningu z dojazdem do domu to 120-150 zł, pierwsza lekcja jest gratis.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.