Wywiad z Barbarą Piekut, założycielką marki MO.YA fashion

Rozmowa z białostoczanką Barbarą Piekut, założycielką marki MO.YA fashion. Na swoim koncie ma 3 kolekcje, zdobyła wyróżnienie ubiegłorocznej edycji ogólnopolskiego konkursu dla projektantów Young Fashion Day. Kolekcja "Dolce far niente" dostała się do finału "Air Radom Fashion Show 2013", a jej premierowy pokaz zainaugurował Mielec Fashion Week. Ostatnia kolekcja marki MO.YA fashion zatytułowana "Snow Queen" zaprezentowana podczas uroczystej gali kwartalnika "Moda&Styl", zdobyła prestiżową nagrodę w kategorii "Marka Polska" za najpiękniejszą kolekcję.

BS: Kiedy moda stała się dla Ciebie ważna? Była to miłość już od najmłodszych lat?

BP: Moda zawsze grała w moim życiu dużą rolę. Już gdy byłam małą dziewczynką lubiłam mieć swoje zdanie w kwestii tego, co mam na sobie. Nie zawsze spotykało się to ze zrozumieniem ze strony mojej mamy. Później w czasach szkolnych sama projektowałam sobie ubrania, a zaprzyjaźniona Pani Ewa odszywała moje pomysły i wprowadzała mnie w tajniki zawodu krawca. Po dziś dzień mam jeszcze część rzeczy, które mi uszyła.

BS: Skąd pojawił się pomysł na projektowanie?

BP: Kiedyś zdarzyło mi się wystawić jedną ze swoich sukienek na aukcję. Zaskoczyło mnie to jak szybko się sprzedała. Wtedy jednak nie myślałam poważnie o projektowaniu. Była to bardziej pasja, dzięki której mogłam wyrazić swoje emocje oraz coś, co dawało mi ogrom radości i frajdy. Z czasem koleżanki zaczęły pożyczać ode mnie moje rzeczy, prosiły o pomoc w wyborze tkaniny na wymarzoną suknię, aż w końcu o zaprojektowanie czegoś specjalnie dla nich. Nadal było to jednak tylko hobby, moje życie biegło zgoła inną drogą, zdecydowanie bardziej pragmatyczną i jak wydawało mi się wówczas praktyczną.

BS: Kiedy postanowiłaś, że będziesz tworzyć ubrania dla szerszego grona odbiorców?

BP: Wychowywałam się w rodzinie o przekonaniach, że porządny zawód ma się po uczelniach prawniczych, medycznych, czy po politechnice. Skończyłam więc prawo, jednak nie miałam serca do tego zawodu. Przez chwilę nawet próbowałam przekonać mego ojca do ASP, ale m.in. ze względów finansowych nie mogłam podjąć studiów w innym mieście. Na marzeniach się zatem skończyło. Nadal projektowałam, przerabiałam kupione przeze mnie ubrania z sieciówek i konsekwentnie brnęłam przez kolejne kodeksy i ustawy, aż do obrony pracy magisterskiej. Przełom nastąpił kilka lat później po rozmowie z Panią Grażyną Hase podczas pierwszej edycji Fashionable East. Powiedziała mi, że nigdy nie jest za późno, by realizować marzenia. To był ten moment, w którym postanowiłam zaryzykować i wyciągnąć swoje projekty z szuflady.

BS: Tworzysz już od ponad roku pod własną marką "MO.YA fashion". Trudno było dojść do tego etapu?

BP: Zakładając MO.YA fashion nie podejrzewałam, że wszystko potoczy się tak szybko. Nie zaszłabym tak daleko, gdyby nie wsparcie bliskich mi osób, męża i przyjaciół. To oni dają mi siłę, bym szła do przodu i realizowała swoje pasje. Skłamałabym jednak, gdybym powiedziała, że było łatwo. Pierwsza kolekcja pochłonęła wszystkie moje oszczędności. Bardzo długo szukałam tkanin i dobrej pracowni krawieckiej. Na wszystko co osiągnęłam musiałam ciężko pracować. Bywały też chwile zwątpienia, ale wolałam spróbować coś zrobić, niż potem żałować zaprzepaszczenia swoich marzeń.

BS: Skąd czerpiesz inspiracje do swoich kolekcji?

BP: Jestem osobą bardzo emocjonalnie podchodzącą do życia i tak naprawdę to ono samo w sobie mnie inspiruje. Dostarcza mi coraz to nowych wrażeń i emocji, ubogacając mnie kolejnymi doświadczeniami. Bardzo dużą inspiracją są dla mnie moje klientki. Ich zdanie i opinie są dla mnie bardzo ważne. Nie ma nic bardziej motywującego do dalszej pracy, niż iskierki zadowolenia w ich oczach, gdy nałożą moją sukienkę. Najlepsze powstaje zawsze z miłości, a ja kocham to, co robię.

BS: Możesz coś zdradzić o kolekcji, którą zaprezentujesz na Fashionable East II?

BP: Na Fashionable East zaprezentuję najnowszą kolekcję MO.YA fashion, która nosi nazwę "What dreams may come". Jest inspirowana filmem z 1998 roku pod tym samym tytułem, który wywarł na mnie bardzo duży wpływ. Cała kolekcja oparta jest na emocjach, jakie budzą się w widzu na poszczególnych etapach oglądania i mają one odzwierciedlenie w projektach. Będzie miłość, namiętność, radość i czułość, ale też ból i pustka, której nic nie jest w stanie wypełnić. Mam nadzieję, że uda mi się tą kolekcją przenieść wszystkich do wyjątkowego, magicznego świata...

BS: Według Ciebie Białystok jest dobrym miejscem dla młodych projektantów?

BP: Choć pochodzę spod Białegostoku, mieszkam tu już od kilku lat i kocham to miasto. Emanuje dobrą energią. Podoba mi się jak pięknieje w oczach i jak wiele jest tu osób z pasją. Cieszę się, że mogę realizować się właśnie w Białymstoku. Uważam, że jest to miejsce dobre dla osób, które zajmują się modą, również dla tych, którzy w tej branży stawiają pierwsze kroki. Cieszę się też, że powstał białostocki weekend mody, na którym mogą pokazać się młodzi projektanci z regionu.

BS: Co sądzisz o Fashionable East?

BP: Byłam bardzo szczęśliwa, gdy zaproponowano mi udział w evencie. Nie ukrywam, że jest to dla mnie ogromna szansa zaprezentowania swojej pracy we własnym mieście. Impreza jest bardzo prestiżowa, będzie wiele wielkich nazwisk świata mody. Jestem dumna, że będę mogła być częścią tego wszystkiego i tym bardziej jestem zmotywowana, by wszystko wyszło jak najlepiej. Pracuję teraz na pełnych obrotach, śpię po dwie, trzy godziny na dobę od ponad dwóch miesięcy i ciągle coś poprawiam.

BS: Pokaz Twojej kolekcji odbędzie się drugiego dnia imprezy. Jak idą przygotowania?

BP: Prace nad kolekcją "What dreams may come" trwają już od kilku miesięcy. Obecnie szyjemy kolejne modele sukni, prowadzę też rozmowy z markami, które swoimi butami i biżuterią uzupełnią stylizacje podczas pokazu 1 sierpnia. Przygotowuję też kilka niespodzianek, dlatego też serdecznie zapraszam na pokaz o godz. 21:00 - będzie warto. Ostatnio odbyła się też pierwsza z kilku sesji zdjęciowych kolekcji. W ubraniach MO.YA fashion pozowała Ania Piszczałka, finalistka pierwszej edycji Top Model. Efekty naszej pracy będzie można zobaczyć już niebawem na moim Facebook'u. Z Anią pracowało się wspaniale. Idealnie oddała emocje, które towarzyszyły mi przy projektowaniu rzeczy, których użyłam przy stylizacjach. Było to dla mnie absolutnym priorytetem.

BS: Można powiedzieć, że osiągnęłaś sukces, własna marka, za Tobą pierwsze nagrody i wyróżnienia. Może masz jakieś rady dla osób chcących zaistnieć na rynku mody?

BP: Bardzo dziękuję, choć uważam, że jestem ciągle na początku mojej drogi. Dopiero zaczynam i cały czas się uczę. Jestem pasjonatem mody, który ma szanse robić to, co kocha najbardziej i ma odbiorców na swoje ubrania. Można więc powiedzieć, że jestem spełniona, jednak nie uważam, bym mogła już mówić o sukcesie. Na pewno daleka jestem od radzenia komukolwiek w kwestii branży mody. Sama zawsze jestem wdzięczna za konstruktywne rady osobom bardziej ode mnie doświadczonym. Tym natomiast, którzy chcą tak jak ja realizować swoje pasje, mogę przytoczyć cytat z filmu, który był moją inspiracją przy tworzeniu najnowszej kolekcji: "It's about NOT giving up".

BS : Dziękuję za rozmowę i życzę powodzenia na Fashionable East!

Rozmawiała: Barbara Supińska

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.