Natalia Przybysz o aborcji: Nie widziałam się znów w pieluchach

Piosenkarka w wywiadzie, którego udzieliła "Wysokim Obcasom" przyznała się do usunięcia ciąży. Nagrała również piosenkę nawiązującą do tego wydarzenia. "To historia o aborcji. I o uczuciach. O wpadce. Trafiła się ludziom dorosłym, rodzicom dwójki dzieci, którzy już mają jakąś wizję swojego życia"

Natalia Przybysz zdecydowała się na opowiedzenie swojej historii pod wpływem ostatnich wydarzeń w Polsce. Chciała w ten sposób pokazać kobietom, które protestowały przeciwko zaostrzeniu prawa aborcyjnego, że nie są same. Wywiad opublikowano w ostatnim numerze „Wysokich Obcasów”.

Piosenkarka przyznaje, że usunęła ciążę, bo zaliczyła „wpadkę”. - Trafiła się ludziom dorosłym, rodzicom dwójki dzieci, którzy już mają jakąś wizję swojego życia – mówi w rozmowie z Pauliną Reiter. 

Natalia Przybysz poddała się zabiegowi przed świętami Bożego Narodzenia, prawie rok temu. Wyjechała w tym celu na Słowację, aby zrobić to w bezpiecznych warunkach. - Ja naprawdę nie chciałam tego dziecka. Nie widziałam się znów w pieleszach domowych, w pieluchach. Mój narzeczony jest wspaniałym ojcem i cudownie zajmuje się naszymi dziećmi, ale nie chciałam mu już tego dokładać. Ja bardzo często wyjeżdżam, taką mam pracę, koncertuję, często nie ma mnie w domu. Z dwójką dzieci nie jest łatwo, ale jest cudownie i chciałam, żeby tak pozostało. Te dzieci, które mam, też potrzebują uwagi, czegoś więcej niż tylko jedzenia i bycia transportowanym z miejsca na miejsce – zdradza.

 

I dodaje: - Nie chcę się z tego tłumaczyć, ale chcę o tym opowiedzieć, bo nikt o tym nie mówi. I ta samotność jest straszna. Czułam się, jakbym była jedyną kobietą w Polsce, która kiedykolwiek to zrobiła – ja i te trzy dziewczyny, które siedziały ze mną w busie jadącym na Słowację.

Piosenkarka mówi, że swoją piosenką i przyznaniem się do aborcji, chce dodać siły innym kobietom: - Chciałabym, żeby kobiety przemówiły swoim głosem. Żeby zaczęły mówić o tym doświadczeniu. Tak jak w latach 60. przemówiły Amerykanki. A potem w latach 70. Francuzki. To doświadczenie istnieje, jest częścią kobiecego życia. To indywidualna sprawa i każda kobieta powinna móc zadecydować o tym sama – czy chce urodzić, czy nie. A to, jak do tego potem podchodzimy, czy to był problem, czy nie, to też nasza sprawa – jakie ceremonie będziemy chciały odprawiać, by sobie z tym poradzić. To nie sprawa mężczyzn w rządzie i w Kościele – mówi.

Boję się, że już na zawsze będę rozszyfrowana z tą moją piosenką i wyjdę z tej tzw. strefy komfortu, w której jestem sobie taka apolityczna i po prostu śpiewam sobie, a piosenkę mą niesie wiatr.
Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.