Kim jest dobry projektant? Czy to postać, która ma wiecznie zaskakiwać, iść pod prąd, odrzucać użytkowość, czy raczej słuchać kobiecych sylwetek i nie wstydzić się najzwyczajniej w świecie dobrego rzemiosła? Sprawa ma się chyba trochę podobnie, jak w przypadku dawnych artystów malarzy . Świat byłby nudny bez pierwszych reprezentantów awangardy, ale co by było, gdyby zabrakło portrecistów? A to właśnie oni, tak a propos, byli po prostu świetnymi (i świetnie zarabiającymi) rzemieślnikami, do których pracowni w kolejce ustawiały się elity.
Trochę tak jest również z Zieniem . Poprzedniej kolekcji projektanta (po części słusznie) zarzucało się wtórność, brak innowacji i artystycznego polotu, ale zdania były podzielone, bo część publiczności z Teatru Wielkiego wyszła zachwycona. I nie ma powodów by się dziwić tej sytuacji. Zień uważany jest za najlepszego i najpopularniejszego polskiego projektanta, więc będąc na świeczniku, po prostu staje się obiektem największej liczby komentarzy - i pochwalnych i krytycznych. To właściwie naturalne, ale czy powinno się Zieniowi zarzucać to, że jest sobą? I że robi to dobrze?
By wyrobić sobie zdanie na ten temat, warto przyjrzeć się jego najnowszej jesienno-zimowej kolekcji , która w piątek została zaprezentowana w Hali Torwar . Pokaz, biorąc pod uwagę scenografię, zbliżył się do spektaklu teatralnego, a to jak wiadomo częsty zabieg stosowany przez wielu projektantów. Niewątpliwie tajemnicza i mroczna brzezina nad stawem (jak z wybiegu Oliviera Theyskensa dla NR), wśród której brzmiał ptasi śpiew, stworzyła odpowiednią aurę i zapewniła kolekcji świetne wejście. Mgła, konary, gałęzie i liście zdradziły już wcześniej jej charakter. Nie zaskoczyło więc widzów to, że na wybieg wyszły modelki stylizowane na nimfy - ubrane w zwiewne długie i powłóczyste suknie, czarne tajemnicze płaszczyki i krótkie koktajlowe sukienki w mglistych kolorach. Każda kreacja była w 100% Zieniem , niezależnie od tego ile w Zieniu jest inspiracji innymi nazwiskami. Pojawiały się piórka, ch
arakterystyczne cięcia i drapowania, cekiny, gorsetowe góry i kokardy . Wszystko kobiece, uwodzicielskie i z klasą. Bez efekciarskiego szaleństwa z formą i konstrukcją, za to z dobrze wyuczoną i umiejętną rzeźbą kobiecej sylwetki, w której pomogły niewątpliwie świetnej jakości materiały. Kaszmiry, organzy, jedwabie i dzianiny zostały wzbogacone o kamienie, łańcuszki i pawie oczka . Ich plastyczny układ, wielowarstwowość powiewających tkanin i skórzane ażury zbliżały projekty do natury.
Tradycyjnie w kolekcji projektanta przeważały suknie i sukienki . Niektóre zostały uszyte ze spiralnie ułożonych falban tworzących wielowarstwowe, trójwymiarowe wzory inspirowane płatkami róż. Delikatna kobiecość dała o sobie znać także w linii Zień Śluby , gdzie kompozycje z jedwabnej organzy i muślinu w kolorach białym, brudnym różu i odcieniu jasnoszarym nakreśliły postać panny młodej składającej pokłon tradycji. Nowoczesność i romantyczna drapieżność (to zestawienie w przypadku opisu kolekcji Zienia nie jest oksymoronem) przejawiła się zaś w skórzanych, niemal witrażowych gorsetach. I były one naprawdę piękne!
A więc, czy Zień jest 'dobrym' projektantem i co to tak naprawdę oznacza? Jednym z mierników okazać się mogą kolejki do atelier , w których jak zwykle staną także zachwycone kolekcją celebrytki. I choć złośliwi, właśnie to zarzucą Zieniowi , to w gruncie rzeczy warto zadać sobie pytanie, czy świetny rzemieślnik z artystycznym talentem powinien się tego wstydzić? Czy jest sens, by na siłę 'pchał się' w artystyczną awangardę i czy tak naprawdę właśnie tego akurat od Zienia oczekujemy?
Marta Anna Kowalska