Nowa kolekcja Macieja Zienia - POKAZ

Sceneria jak wyjęta ze słowiańskiej ballady i po prostu ładne kreacje, choć już nie tak bardzo zaskakujące jak cała atmosfera. Zień pozostaje sobą i najwidoczniej do twarzy mu z tą konsekwencją. Co więcej - i jemu, i całej rzeszy wiernych (a przy okazji popularnych) wielbicielek jego talentu.

Kim jest dobry projektant? Czy to postać, która ma wiecznie zaskakiwać, iść pod prąd, odrzucać użytkowość, czy raczej słuchać kobiecych sylwetek i nie wstydzić się najzwyczajniej w świecie dobrego rzemiosła? Sprawa ma się chyba trochę podobnie, jak w przypadku dawnych artystów malarzy . Świat byłby nudny bez pierwszych reprezentantów awangardy, ale co by było, gdyby zabrakło portrecistów? A to właśnie oni, tak a propos, byli po prostu świetnymi (i świetnie zarabiającymi) rzemieślnikami, do których pracowni w kolejce ustawiały się elity.

Trochę tak jest również z Zieniem . Poprzedniej kolekcji projektanta (po części słusznie) zarzucało się wtórność, brak innowacji i artystycznego polotu, ale zdania były podzielone, bo część publiczności z Teatru Wielkiego wyszła zachwycona. I nie ma powodów by się dziwić tej sytuacji. Zień uważany jest za najlepszego i najpopularniejszego polskiego projektanta, więc będąc na świeczniku, po prostu staje się obiektem największej liczby komentarzy - i pochwalnych i krytycznych. To właściwie naturalne, ale czy powinno się Zieniowi zarzucać to, że jest sobą? I że robi to dobrze?

By wyrobić sobie zdanie na ten temat, warto przyjrzeć się jego najnowszej jesienno-zimowej kolekcji , która w piątek została zaprezentowana w Hali Torwar . Pokaz, biorąc pod uwagę scenografię, zbliżył się do spektaklu teatralnego, a to jak wiadomo częsty zabieg stosowany przez wielu projektantów. Niewątpliwie tajemnicza i mroczna brzezina nad stawem (jak z wybiegu Oliviera Theyskensa dla NR), wśród której brzmiał ptasi śpiew, stworzyła odpowiednią aurę i zapewniła kolekcji świetne wejście. Mgła, konary, gałęzie i liście zdradziły już wcześniej jej charakter. Nie zaskoczyło więc widzów to, że na wybieg wyszły modelki stylizowane na nimfy - ubrane w zwiewne długie i powłóczyste suknie, czarne tajemnicze płaszczyki i krótkie koktajlowe sukienki w mglistych kolorach. Każda kreacja była w 100% Zieniem , niezależnie od tego ile w Zieniu jest inspiracji innymi nazwiskami. Pojawiały się piórka, ch

arakterystyczne cięcia i drapowania, cekiny, gorsetowe góry i kokardy . Wszystko kobiece, uwodzicielskie i z klasą. Bez efekciarskiego szaleństwa z formą i konstrukcją, za to z dobrze wyuczoną i umiejętną rzeźbą kobiecej sylwetki, w której pomogły niewątpliwie świetnej jakości materiały. Kaszmiry, organzy, jedwabie i dzianiny zostały wzbogacone o kamienie, łańcuszki i pawie oczka . Ich plastyczny układ, wielowarstwowość powiewających tkanin i skórzane ażury zbliżały projekty do natury.

Pokaz Macieja Zienia

Tradycyjnie w kolekcji projektanta przeważały suknie i sukienki . Niektóre zostały uszyte ze spiralnie ułożonych falban tworzących wielowarstwowe, trójwymiarowe wzory inspirowane płatkami róż. Delikatna kobiecość dała o sobie znać także w linii Zień Śluby , gdzie kompozycje z jedwabnej organzy i muślinu w kolorach białym, brudnym różu i odcieniu jasnoszarym nakreśliły postać panny młodej składającej pokłon tradycji. Nowoczesność i romantyczna drapieżność (to zestawienie w przypadku opisu kolekcji Zienia nie jest oksymoronem) przejawiła się zaś w skórzanych, niemal witrażowych gorsetach. I były one naprawdę piękne!

A więc, czy Zień jest 'dobrym' projektantem i co to tak naprawdę oznacza? Jednym z mierników okazać się mogą kolejki do atelier , w których jak zwykle staną także zachwycone kolekcją celebrytki. I choć złośliwi, właśnie to zarzucą Zieniowi , to w gruncie rzeczy warto zadać sobie pytanie, czy świetny rzemieślnik z artystycznym talentem powinien się tego wstydzić? Czy jest sens, by na siłę 'pchał się' w artystyczną awangardę i czy tak naprawdę właśnie tego akurat od Zienia oczekujemy?

Marta Anna Kowalska

OBEJRZYJ GALERIĘ Z NOWĄ KOLEKCJĄ MACIEJA ZIENIA

Więcej o:
Copyright © Agora SA