Skąd wzięły się Trinny i Susannah ? Z pewnością odpowiedź na to pytanie nie brzmi 'znikąd'. Pochodzenie obydwu prowadzi bezpośrednio do brytyjskiej 'upper class' - ludzi dobrze sytuowanych i wyposażonych w świetny atut - wysoki status społeczny. Trinny to córka zamożnego finansisty z londyńskiego City , a Susannah biznesmena i byłego doradcy Margaret Thatcher. Obydwie mijały się wielokrotnie na salonach i nie szczędziły sobie zjadliwych uwag. Jak się okazało, na takim nieurodzajnym gruncie, zrodziła się przyjaźń na lata - prywatna i ta medialna (świetnie zaaranżowana przez speców telewizyjnych i same zainteresowane).
Trinny i Susannah w Polsce Trinny i Susannah w Polsce
Trinny Woodall i Susannah Constantine trafiły najpierw ze swoimi stylistycznymi poradami na łamy 'The Daily Telegraph' . Ich rubryka, w której służyły swoim doświadczeniem, ale i pozowały do zdjęć, cieszyła się wielkim powodzeniem, więc droga przed kamery okazała się błyskawicznie przemierzoną modową bieżnią. A Trinny i Susannah wśród sprinterek najwidoczniej nie mają sobie równych. Ich telewizyjny debiut i autorski program 'Jak się nie ubierać' okazał się ogromnym sukcesem, a stylistki, mimo ciętego języka, stały się ulubienicami tłumów.
Po pierwsze Woodall i Constantine nie wyglądały na idealne, dopracowane w każdym detalu paniusie z centrum metropolii. Ucząc, a nie pouczając kobiety, stawiały przed sobą zwierciadło satyry i głośno śmiały się ze swoich sylwetek. 'Jestem płaska jak deska, a Susannah spod pach zwisają ogrody Babilonu' - mawiała Trinny. I ta bezwzględna samokrytyka nie tylko pozwoliła im zyskać sympatię widzów, ale dała też upoważnienie do krytykowania innych, pod warunkiem, że niosły pomoc. Stylistki korzystały z niej bez ograniczeń, ale ze sporą dawką empatii. Pomógł jeszcze wybitny talent do obserwacji, a ostatnim wytrychem do serc widzów okazała się sławna i czytelna klasyfikacja damskich sylwetek, której dokonały dzieląc wszystkie z nich na 12 typów . Ten podział, mimo, że strzeżony wyraźnymi zasadami, nie szufladkował. Bo Trinny i Susannah jak mantrę powtarzały to, że 'kobiece ciała są niepowtarzalne jak płatki sniegu' .
Trinny i Susannah w Polsce Trinny i Susannah w Polsce
Kobiety oszalały. Mimo, że ich sylwetki z dosadnym humorem zostały określone jako 'wazony', 'kręgle' i 'gruszki' , wracały przed ekrany telewizorów jak zahipnotyzowane. Mogły pośmiać się z siebie, z prowadzących, trochę ponabijać z bohaterek odcinków, a jednocześnie wzruszyć ich historią, podziwiać odwagę i zapragnąć swojej zmiany - bez skalpela i lasera, ale za to z rozsądnie skompletowaną garderobą. Bo właśnie na tym skupiły się Trinny i Susannah . W swoich licznych programach i poradnikach precyzyjnie wskazywały to, co kobiety powinny mieć w szafie, a co zaszkodzi ich figurze. I były to celne strzały - emitowane w telewizji metamorfozy okazywały się spektakularne i... bardzo medialne. Przy okazji odkryto, że na publicznej stylizacji można naprawdę dobrze i uczciwie zarobić.
Dorobek Woodall i Constantine zwielokrotnił się więc na przestrzeni kilkunastu lat wprost proporcjonalnie do satysfakcji uczestniczek programów, które raz nagie wymachiwały zbiorowo stanikami, a innym razem wspinały się na wzgórze, by pod przywództwem stylistek ułożyć z własnych ciał ludzką postać. Nic dziwnego, że wkrótce w ramówkach telewizji (już nie tylko brytyjskich) pojawiły się kolejne programy: 'Trinny i Susannah rozbierają' i 'Trinny i Susannah ubierają Amerykę' (od marca emitowany w TVN). Emisje goniły kolejne książkowe poradniki, a nawet ubrania.
Po Stanach Zjednoczonych przyszedł czas na nas. Brytyjskie stylistki ubiorą Polki już 12 czerwca w Galerii Mokotów. Pytane o swoje oczekiwania w obliczu swojej pierwszej wizyty w naszym kraju, odpowiadają dyplomatycznie:
Zagorzałe wielbicielki talentu dwóch tak samo bezczelnych, jak i sympatycznych Trinny i Susannah z pewnością powinny przypomnieć sobie dotychczasowy dorobek stylistek. W galerii umieściłyśmy kilka poradników i filmów, które są dostępne na rynku. Warto się przygotować do egzaminu jaki Woodall i Constantine szykują specjalnie dla nas. Z pewnością zacierają już ręce z myślą o tym, jak dadzą nam popalić. I chyba powinnyśmy się przyznać - nie możemy się tego doczekać!
Marta Anna Kowalska
Czytaj więcej: