Pierwsza Dama: ciepła i skromna

Ciepła, skromna, niby w cieniu męża, ale potrafiąca zachować własne, niezależne zdanie. Będąc elegancką Pierwszą Damą, potrafiła pozostać zwykłą, niewywyższającą się kobietą. Ocieplała wizerunek nieco niedostępnego prezydenta - ludzie, którzy żegnali wczoraj Marię Kaczyńską na ulicach Warszawy, opowiadają, czym tak naprawdę ich ujęła

Paulina Ciszkowska, studentka: - Przyszłyśmy tutaj zamiast na zajęcia. Dopiero teraz, po śmierci pary prezydenckiej, można się więcej o niej dowiedzieć. W Marii Kaczyńskiej wspaniałe było to, że była sobą, normalną kobietą. Pozostała tym, kim była wcześniej, zanim jej mąż został prezydentem.

Krystyna Karst i Jadwiga Rychińska, emerytki: - Przyszłyśmy obejrzeć kondukt żałobny, bo nie wiemy, czy nam się uda dostać do Pałacu Prezydenckiego, a chcemy pożegnać panią Marię z bliska. To była Pierwsza Dama całą gębą! Skromna, pochylała się nad każdym. Przepełnia nas ogromny żal.

Michał, uczeń liceum Wyspiańskiego: - Maria Kaczyńska zawsze sprawiała wrażenie weselszej części prezydenta, takiego łagodzącego dodatku. Zwolniliśmy się z kolegami z lekcji, żeby przyjść na Marszałkowską i pożegnać Pierwszą Damę.

Stanisława Wasilczuk, emerytka: - Darzyłam wielką sympatią i panią Marię, i pana Kaczyńskiego. Byli naprawdę skromni, autentyczni, tacy przeciętni, jak każdy Polak. Nie wyróżniali się. Ludzie wyśmiewali się z prezydentowej, że jest taka skromna i czuła, ale dla mnie to był znak, że wszystko robiła z serca. Zwykła matka, żona. Bez pozy.

Helena Żaboklicka, emerytka: - Maria Kaczyńska to była wielka, szlachetna osobistość, niedoceniana za życia. Kobieta wielkiej kultury osobistej i dobroci. Miałam okazję się o tym przekonać w tegoroczny Światowy Dzień Chorego, kiedy widziałam prezydentową w jednym z warszawskich kościołów.

Sylwia Warejko: - Maria Kaczyńska była ciepła i dostępna, w przeciwieństwie do męża. Przełożeni pozwolili nam wyjść z pracy, żeby być na Marszałkowskiej podczas przejazdu konduktu żałobnego. Moja pani dyrektor też tu jest. Dlaczego? Bo tak trzeba. Po ludzku. Ciągle myślę o cierpieniu ich córki.

Agnieszka Domańska: - Wyszliśmy z pracy całą grupą na czas przejazdu konduktu. Uderzające jest to, że Lech i Maria Kaczyńscy byli tak bardzo zżyci, a jednak prezydentowa miała zdanie niezależne od swojego męża i - co trudniejsze - od głowy państwa. Ogromna klasa i poczucie humoru.

Agnieszka Zielińska: - Nie mówiono o niej dużo za życia, na pewno o wiele mniej niż na to zasługiwała.

Elżbieta i Ewa, emerytki: - Na samym początku wydawało się, że może nie sprostać powierzonemu jej zadaniu. Taka skromna, trochę szara. A okazała się prawdziwą Pierwszą Damą. Inteligentna, mądra, dowcipna, pomagająca. Strasznie nam jej żal.

Barbara Jaruga, pracowniczka agencji nieruchomości z siedzibą nieopodal Pałacu Prezydenckiego: - Ja ją lubiłam za całokształt. Kobieta z klasą. Bardzo ciepła, zawsze uśmiechnięta, kulturalna. Stwarzała dobry klimat wokół siebie i męża. Przyszłyśmy złożyć kwiaty, bo to ważniejsze niż zwykła praca.

Honorata Gruszczyńska: - Szanuję ją za uśmiech, radość i optymizm. Miała tyle sił! Wspierała prezydenta w trudnych sytuacjach, np. gdy wygłaszano o nim niesprawiedliwe opinie. Ona mu pomagała, stojąc u jego boku.

Mateusz Kurczewski, 25 lat: - Wszyscy pamiętamy ten obrazek, jak poprawiała krawat prezydentowi. Była przy nim i tym mu pomagała. Zapamiętam ją właśnie za to ciepło i dobre serce. Zasłużyła sobie na takie pożegnanie przez tłumy!

Łukasz Fuchs, 20 lat: - Rozluźniała atmosferę wokół prezydenta. Nawet przeciwnicy polityczni musieli patrzeć na Lecha Kaczyńskiego trochę inaczej dzięki temu, że miał tak ciepłą żonę, jak Maria Kaczyńska.

Kamil Tryfon, uczeń 83. LO: - Zawsze miałem spory dystans do osoby prezydenta, ale Marię Kaczyńską pamiętam jako kobietę zawsze uśmiechniętą i pozytywną. Niewiele faktów z jej życia zapadło mi w pamięć, ale wiem, że była bardzo wykształcona, znała kilka języków.

Robert i Dominik, studenci politechniki: - Mimo że została Pierwszą Damą, była normalną kobietą: skromną, nie sztuczną. Nie wywyższała się i zawsze stawała w obronie słabszych.

Monika Arczyńska, sąsiadka prezydentowej: - Pani Maria Kaczyńska przed przeprowadzką do Pałacu Prezydenckiego mieszkała na warszawskim Powiślu, przy ul. Czerwonego Krzyża. Od jej kamienicy dzielił nas park. Widywałyśmy się czasem na zakupach - przychodziła z ochroniarzem do Arkad (galerii handlowej na Powiślu). Mam odmienne poglądy polityczne niż ugrupowanie prezydenta, ale podziwiałam tę parę za jej autentyczną postawę. Byli ludźmi głęboko wierzącymi, więc szli za prawdą.

Marek z Pragi-Południe: - To tak niespotykane wydarzenie, że czułem obowiązek, żeby tu przyjść. Nie mogłem dojechać na czas, gdy przejeżdżał kondukt z trumną prezydenta. Ale to Maria Kaczyńska była mi bliższa pod względem jej spojrzenia na świat. Stroniła od polityki. Prawdziwa dama.

Joanna z dzielnicy Włochy: - Jestem w tych dniach na zwolnieniu z powodu choroby, ale przyjechałam tu z potrzeby serca. Jestem fotografem i wierzę, że te wydarzenia trzeba uwiecznić. Maria Kaczyńska była wyjątkowa. Jak nie popierałam Lecha Kaczyńskiego, tak do niej miałam pozytywny stosunek. Bardzo ją lubiłam. Brakuje mi jej.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.