Muzyka z "Głębokiego gardła"

Po wpadce przy tłoczeniu najnowszej płyty Ani Dąbrowskiej "Ania Movie" premierę albumu przesunięto na 2 kwietnia. Będzie można na niej usłyszeć wokalne i instrumentalne aranżacje m.in. "Sound of Silence" duetu Simon & Garfunkel, "Strawberry Fields Forever" z repertuaru The Beatles oraz kawałek "Deeper and Deeper", pochodzący z drugiej części kultowego filmu porno znanego jako "Głębokie gardło II". Tą płytą wokalistka żegna się z brzmieniem retro

Z Anią Dąbrowską rozmawia Artur Tylmanowski.

- Wkurzyłaś się, że cały nakład twojej najnowszej płyty "Ania Movie" został wycofany ze sklepów w poniedziałek 22 marca, w dniu jej premiery?

- Płyta była tłoczona w Niemczech w fabryce, gdzie Sony przygotowuje wszystkie swoje tytuły. Ktoś tam czegoś nie dopatrzył i cały nakład, który trafił do Polski, miał zepsutą poligrafię. Wspólnie z dyrekcją Sony Music Polska podjęliśmy decyzję o natychmiastowym wycofaniu płyty ze sklepów. Pracowaliśmy nad tą płytą prawie rok i ktoś, kto niedokładnie wykonał poligrafię, powinien wziąć to na klatę i naprawić swój błąd. Nie chcieliśmy, aby ludzie kupowali niepełnowartościowy produkt.

Czy to prawda, że równolegle z tą płytą żegnasz się ze stylistyką retro?

- Tak. Retro zaczęło mnie już trochę uwierać. "Ania Movie" to pożegnanie z szeroko pojętym oldschoolem. Znowu chciałam poczuć się jak debiutantka, zrezygnować z "piosenek do radia" i podjąć ryzyko. Takim ryzykiem jest płyta "Ania Movie".

Co będziesz teraz robić?

- Jeszcze nie wiem. Chcę zasiąść do pianina, komponować i zobaczyć, w którą stronę to pójdzie. Ostatnio najbardziej kręcą mnie lata 90. Powrót do moich korzeni, do muzyki, na której się wychowałam. Do takich wykonawców, jak Michael Jackson i Whitney Houston.

Do ilu filmów zrobiłaś jakąś muzykę?

- Do żadnego. W ubiegłym roku napisałam jedynie piosenkę promującą film "Nigdy nie mów nigdy".

Czyli przedsmak był

- Nastrój filmowy nie jest mi obcy od kilku lat. Okładki i sesje zdjęciowe do moich poprzednich płyt były utrzymane w takim lekko filmowym nastroju. Ta płyta jest dla mnie bardzo naturalnym kierunkiem rozwoju.

Na płycie "Kilka historii na ten sam temat" z 2006 roku pojawiła się kompozycja "L'Ultimo" Ennio Morricone

- Twórcy muzyki filmowej inspirują mnie, odkąd pamiętam. I nie zaczęło się to od Morricone. Wcześniej fascynowała mnie muzyka z "Twin Peaks". Badalamenti jest prawdziwym mistrzem. To było coś niezwykłego! Od tamtej pory zaczęłam szperać w soundtrackach.

Mam pokaźną kolekcję ścieżek dźwiękowych z przeróżnych filmów. W tym również z filmów dla dorosłych z lat 70.

Czy po wysłuchaniu tej płyty dowiemy się, jakie są ulubione filmy Ani Dąbrowskiej?

- Nie do końca. Większość z tych piosenek to po prostu moje ulubione kompozycje filmowe. Zdarza się, że nie pamiętam filmu, ale jeżeli była w nim muzyka, która mnie poruszyła, to ją zapamiętuję. Pierwotnie chciałam zaśpiewać na tej płycie różne piosenki, które towarzyszyły mi od lat szczenięcych, ale zrezygnowałam z tego pomysłu. Ciężko było mi się zbliżyć do piosenek z "Top Gun", "Dirty Dancing" czy "Hair".

Przy niektórych piosenkach jest adnotacja "film niewyświetlany w Polsce". Jak na nie trafiłaś?

- Głównie przez soundtracki, bo filmy są trudno dostępne. Co jakiś czas jeździmy do Berlina lub Londynu na jakiś koncert, a przy okazji przegrzebujemy sekcje filmowe w tamtejszych sklepach. Nigdy nie udało mi się jednak zobaczyć "Super Fly" ani "Głębokiego gardła".

Piosenka "Deeper and Deeper" pochodzi z "dwójki". A widziałaś "jedynkę"?

- Ciężko mówić o oglądaniu, bo zamysł robienia filmów pornograficznych z fabułą nie bardzo mnie interesuje. Rozumiem natomiast, że ten film był na swój sposób przełomowy. Mnie zainteresowała jedynie muzyka do niego. W tamtych czasach rynek porno prężnie działał i filmy dla dorosłych miały zawodową oprawę dźwiękową, stojącą na wysokim poziomie.

Co jest motywem przewodnim tych ekranowych piosenek, które nagrałaś?

- Najważniejszym założeniem było, żebym tę płytę nagrała z zespołem, z którym koncertuję od kilku lat. Chciałam, żebyśmy w studiu zarejestrowali wspólną energię. Wydaje mi się, że udało się to osiągnąć, i w taki oldschoolowy sposób żegnam się z retro.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.