Czy warto być superbabcią?

Babcie: lepiej zająć się sobą, bo za poświęcanie się dla wnuków dostajemy tylko wymówki. Rodzice: babcia ma być na każde zawołanie, ale nie powinna za bardzo się wtrącać w wychowanie. Czy to babcie się wyemancypowały, czy rodzice stali się bardziej egoistyczni?

W Koszalinie powstała pierwsza w Polsce szkoła dla superbabć. Panie uczą się, jak znaleźć wspólne tematy do rozmowy z wnukami (np. co to jest playstation), jak się nie postarzać (np. zdjąć moherowy beret), jak spędzać z dzieckiem czas (odłożyć robótkę na drutach i wyłączyć telewizor). Nasz artykuł o superbabciach wywołał żywiołową reakcję czytelników. - Kochane panie emerytki, oddacie wnukom serce, czas i pieniądze, a w zamian dostaniecie wymówki, że wychowujecie wnuki nienowocześnie. Lepiej zająć się sobą, cieszyć się jesienią życia - napisała pani Lucyna z Wrocławia.

Czy warto być superbabcią? Czy babcie są współczesnym rodzicom potrzebne? A może wolą oni zapłacić młodym, nowoczesnym nianiom? Oto dyskusja naszych czytelników.

Nie oddam dziecka babci

Byłam bardzo młodą mamą w trakcie studiów, stawiającą pierwsze kroki w życiu zawodowym. Teściowie przeszli na emeryturę i zaproponowali, że będą nam pomagać w wychowaniu córki. I rzeczywiście pomagali. Tyle że przy każdej okazji teściowa wykrzykiwała mi, że jestem niewdzięczna, mając na myśli, że nie jestem jej posłuszna, a przecież ona wychowała mi dziecko. Nigdy nie oddam kolejnego potomka w ręce babci. Nie chcę nigdy słyszeć: "Pomyśl, ile byś zapłaciła za nianię, gdyby nie ja."

Ponadto, jak to zwykle bywa, dziecko w rękach babci ukształtowało się na bardzo rozpuszczonego i zepsutego stworka, nad którym należy bardzo długo pracować, aby go przywrócić na normalny tor życia. Nie wiem, czy czasu, jaki straciłam, oddając córkę w ręce babci, nie muszę odrobić i to z nawiązką. Rodzice, zastanówcie się, czy naprawdę warto wchodzić w taką spółkę, gdzie dług trzeba spłacać dożywotnio.

Katarzyna B., Warszawa

Trzeba umieć być babcią

Jestem 62-letnią babcią, od siedmiu lat jestem na emeryturze, moja wnuczka ma 15 lat. Obiecałam sobie, że dla moich wnuków będę taką babcia, o jakiej sama marzyłam, a jakiej niestety nie miałam. Wcale to nie znaczy, że moją wnuczkę rozpieszczam. Mieszkam razem z nią, ale rano nie wstaję, by zrobić jej śniadanie, obiady gotuję, ale kolacje często wnusia robi nam. Staram się być dla niej koleżanką, a nie stetryczałą babcią. Lubimy chodzić razem na zakupy, po modne ciuchy, robimy sobie dni tylko dla kobiet (ja, córka i wnuczka), czyli maseczki, paznokcie itd. A także wychodzimy na koncerty czy do operetki. Jestem dumna ze swojej wnuczki, jest dziewczynką mądrą, wspaniale się uczy i jestem pewna, że jeśli będzie miała w życiu jakikolwiek problem, na pewno przyjdzie do mnie po radę. Uważam, że wnuków nie należy rozpieszczać, należy je mądrze kochać.

Anna

Syn nudzi się z dziadkami

Jestem matką ośmiolatka. Do opieki nad nim wynajęłam nianię, panią po 50. Dziadkowie odwiedzali wnuka kilka razy do roku, on przyjeżdżał do nich na kilkudniowe pobyty. Małe dziecko potrzebuje kontaktu z dziadkami, wtedy jego rozwój jest pełniejszy. Moi rodzice bardzo dobrze wypełniali swoją rolę, gdy syn był w wieku przedszkolnym, ale teraz nie nadążają za rozwojem wnuka. Nie chcą z nim jeździć na wycieczki rowerowe czy grać w piłkę. Dziecko zaczyna się nudzić w ich towarzystwie. Chociaż nadal lubi z dziadkiem grać w gry planszowe, a z babcią rozwiązywać krzyżówki. Więzi, które między nimi powstały, będą procentować w przyszłości z korzyścią dla obu stron.

Jestem zwolenniczką "szkół dla babć". W ciągu 20 ostatnich lat dużo się zmieniło w opiece i wychowaniu dzieci, inne jest podejście do leczenia niektórych chorób. Uważam, że babcia powinna mieć swoje własne życie, swoje zainteresowania, a nie być do całkowitej dyspozycji dzieci i wnuków. A rodzice powinni samodzielnie wychowywać dziecko - dziadkowie mogą pomóc, ale ich nie zastąpią.

Zatrudniając opiekunkę, należy jasno sprecyzować zasady wychowania i określić światopogląd, jaki ma być przekazywany dziecku. Ale nie jest łatwo sprawdzić, jak to jest realizowane. Powierzając wychowanie babci, można tylko prosić, aby pewne wartości przekazała wnukowi lub tego nie robiła. Babcia może mieć własną koncepcję i jeśli ona nam nie odpowiada, możemy jedynie ograniczyć kontakty z wnukiem.

Iwona

Wnuki o mnie zapomniały

Nie warto poświęcać się bez reszty wnukom, niosąc pomoc młodym. Teraz, na stare lata zostałam sama. Wnuki, które od maleńkiego kołysałam i w każdej potrzebie byłam na zawołanie, teraz, kiedy mają po 20 lat, zapomniały o mnie zupełnie. Mieszkają w tym samym mieście. Nie odwiedzają, nie dzwonią, choć teraz ja potrzebuję opieki i wsparcia finansowego na leki (kiedyś to ja młodym pomagałam i wyciągałam ich z długów). Żałuję, że kiedy mogłam, nie poświęcałam więcej czasu sobie. Może to brzmi bardzo egoistycznie, ale nauczyły mnie tego życie i moja własna rodzina.

Beata

Potrzebny jest kuchenny okrągły stó - z Moniką Rościszewska-Woźniak z Fundacji Rozwoju Dzieci im. Jana Amosa Komeńskiego rozmawia Michał Stangret

Rodzice narzekają, że babcie za bardzo się wtrącają w wychowywanie dzieci, a ich metody są zbyt staroświeckie. Babcie są rozgoryczone, że mimo ich doświadczenia, rodzice nie chcą ich słuchać i nie okazują wdzięczności za pomoc. Kto ma rację?

- Jak świat światem, matka z babcią zawsze się kłóciły o wychowanie wnuków. Choćby obie strony bardzo się starały, konflikty i tak będą. Ważne, by spór był merytoryczny i służył dobru dziecka.

Co to znaczy?

- Dzieci potrzebują miłości i poczucia bezpieczeństwa, akceptacji i wzorców zachowań. Mogą to dać najbliżsi, jednak gdy są w konflikcie - a dziecko to przecież czuje i widzi - w dziecku maleje poczucie bezpieczeństwa. Rodzą się wątpliwości, kto kocha i akceptuje, a kto nie. A strony konfliktu, walcząc o uznanie w oczach dziecka, tylko się pogrążają. Paradoksalnie, chcąc jego dobra, robią mu krzywdę.

Jak rodzinny spór o wychowanie wnuka przekuć na jego dobro?

- Strony, zamiast się licytować, kto ma zaakceptować czyje poglądy, muszą zrozumieć, że w tym sporze nikt nie ma monopolu na jedyną słuszną rację - zarówno babcie, jak i matki mają swoje. Zamiast o racjach muszą, więc porozmawiać o swych potrzebach. A babcie mają najczęściej wielką potrzebę uczestniczenia w wychowywaniu dziecka, to dla nich duża satysfakcja. Jestem przekonana, że także dla tej babci z Wrocławia, która - jak napisała do "Metra" - odwróciła się na pięcie i powiedziała "dość". To efekt tego, że nie udało jej się porozumieć z rodzicami.

A więc to rodzice powinni odpuścić?

- Rodzice, którzy ciężko pracują i nie mają dość czasu dla dziecka, oczekują, że babcia będzie dostępna cały czas, na każde zawołanie. Babcie, widząc ten brak czasu, często chciałyby, aby rodzice im w ogóle oddali dzieci na własność. Żeby znaleźć kompromis, potrzebny jest czas na szczerą rozmowę. Jeśli rodzice i dziadkowie go nie znajdą, to dziecko znajdzie innego przyjaciela i będzie np. non stop grać na playstation. Rada dla każdej rodziny: urządźcie sobie kuchenny okrągły stół. Niech wokół niego zbiorą się: matka, ojciec, babcie, dziadkowie. Zaproście przytomną sąsiadkę, by była mediatorem i zacznijcie rozmawiać o tym, jakie macie potrzeby.

A może lepiej zatrudnić nianię?

- Dobra niania może zastąpić babcię. Jeżeli tak ma być, to dobrze, gdyby postanowienie o zatrudnieniu zapadło właśnie podczas takiej wspólnej, rodzinnej rozmowy przy okrągłym, kuchennym stole. Najgorzej, gdy zatrudnienie niani ma być batem rodziców na zbyt wścibską babcię albo efektem tego, że ona sama mówi "dość". W ten sposób być może rodzice i dziadkowie rozwiążą swój spór, ale pogłębi to nieszczęście dziecka. Bo ono niani przecież nie pokocha. A babcię - tak.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.