Na ślubach i weselach Polacy nie oszczędzają

Tłumy w salonach ślubnych, wypełnione kalendarze wodzirejów i fotografów. Mimo kryzysu, branża weselna rozkwita

- Sezon ślubny dopiero sie zaczyna, a już mamy 15 proc. więcej zamówień, niż przed rokiem - cieszy się Wojciech Puławski, właściciel wrocławskiej Costy, największego w kraju sprzedawcy artykułów ślubnych, od dekoracji na samochody po albumy na zdjęcia. Nie narzekają też domy weselne i restauratorzy. - Przyjmujemy zgłoszenia już na 2011 r. - mówi Małgorzata Drohomirecka, właścicielka domu weselnego Korona pod Warszawą. Dobrze powodzi się też organizującej pokazy sztucznych ogni poznańskiej Arce. - Zamówienia mamy na 40 weselnych pokazów miesięcznie. Rok temu o tej porze organizowaliśmy ich zaledwie 30. Do pomocy zatrudniamy zewnętrzne firmy - dodaje Grzegorz Ambrożkiewicz, szef Arki. W branży weselnej nikt o kryzysie nie mówi.

- Hossa trwa w najlepsze - potwierdza Sławomir Wilk, właściciel serwisu Branzaslubna.pl. Z jego obserwacji wynika, że w tym roku ślub i wesele średnio kosztować będzie 35 tys. zł. O 5 tys. więcej, niż przed rokiem. Skąd ten wzrost? - Ślub i wydatki z nim związane planujemy z długim, często dwuletnim wyprzedzeniem. A wtedy nikt nie mówił o kryzysie i pieniądze nie grały aż takiej roli - twierdzi Wilk.

Zdaniem firm organizujących wesela zmienia się za to struktura wydatków. Zamiast płacić 2 tys. zł za profesjonalnego fotografa, o zrobienie zdjęć prosimy kuzyna, który ma świetny sprzęt. Zaproszenia zaprojektowane przez znajomego możemy wydrukować w domu. Tak zaoszczędzone pieniądze wydajemy na inne dodatki. - Teraz młodzi ludzie szukają czegoś, co goście zapamiętają na długo - mówi Wilk.

Dlatego coraz popularniejsze są dziś np. usługi szczudlarzy, którzy zrzucą na młodych płatki róż, gdy ci wyjdą z kościoła. Klienci dzwonią do firm wynajmujących maszyny puszczające bańki mydlane, wytwarzające dym czy fontanny czekoladowe, w której goście mogą maczać wafelki. Takie atrakcje to wydatek 2-3 tys. zł.

Zdaniem socjologów nie ma nic dziwnego w tym, że nie oszczędzamy na ślubach i weselach, choć wszędzie mówi się o kryzysie. - Bo w takich chwilach chcemy poczuć się postaciami z bajki. Człowiek ma potrzebę, by skupiać się na tych momentach swojego życia, które mogą być znaczące i do których będzie wracać pamięcią. Nawet jeśli koszt takich wspomnień mógłby być nieracjonalny finansowo - ocenia prof. Krzysztof Łęcki, socjolog z Uniwersytetu Śląskiego w Katowicach.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.