Starsza pani nie chce zniknąć, czyli życie pisze najlepsze historie

Uznany dramaturg przekona się, że najciekawsze historie pisze samo życie, gdy na jego podjeździe swój ?dom? zaparkuje ekscentryczna staruszka.

Tym dramaturgiem jest Alan Bennett, późniejszy autor m.in. "Szaleństw króla Jerzego". Oparta na jego doświadczeniach "Dama w vanie" opowiada, jak dowiadujemy się z czołówki, "w większości prawdziwą historię". Mamy lata 70. ubiegłego wieku. Bennett wprowadza się na Gloucester Crescent w londyńskim Camden, gdzie poznaje pannę Shepherd. Kobieta mieszka w wysłużonym vanie marki Bedford, który przestawia spod jednego domu pod drugi. Sąsiedzi chętnie pozbyliby się opryskliwej dewotki, co do przeszłości której krążą dziwne plotki. Jednak mimo że jej obecność jest dla nich niezbyt przyjemna - także dosłownie (ze względu na zapach), pomagają jej. A w gruncie rzeczy pomagają sobie lepiej się poczuć.

Bennett próbuje pozostać obserwatorem ukrytym za firaną w oknie, ale chcąc nie chcąc nawiązuje z charakterną panną Shepherd specyficzną więź. Do tego stopnia, że gdy kobieta dostanie zakaz parkowania przy ulicy, zaprosi ją na swoje podwórko. Jak sam mówi - z lenistwa, choć w tym odruchu można się doszukiwać połączenia szczerej troski z poczuciem winy. Oczywiście, wielokrotnie tej decyzji pożałuje. Nie mógł przecież wiedzieć, że co miało być jedynie tymczasowym rozwiązaniem, zamieni się w 15 lat osobliwego współlokatorstwa. Wydarzenia te opisał później w sztuce, która najpierw trafiła na deski West Endu. Potem powstało słuchowisko radiowe, wreszcie scenariusz filmu.

Teatralny rodowód nie zawsze służy kinu, co da się zauważyć, także oglądając "Damę w vanie". Choć znakomitej Maggie Smith, która wcielała się w tytułową rolę we wszystkich poprzednich realizacjach, akurat to nie przeszkadza. Wręcz przeciwnie, tworzy ciekawą postać subtelnymi środkami, nie popada w karykaturę. Kroku dotrzymuje jej Alex Jennings.

Przez zastosowanie zabiegu pokazującego dwoistość pisarskiego umysłu aktor występuje w "podwójnej" roli: jako introwertyczny Bennett przeżywający życie, by dostarczyć inspiracji Bennettowi-pisarzowi, który ślęczy nad maszyną. Te dwie perspektywy, dwa głosy prowadzą ze sobą interesujący dialog.

Sporo tu również ironicznego komentarza do angielskiej mentalności. A jeśli ktoś zna wcześniejsze dokonania reżysera Nicholasa Hytnera, dostrzeże pewne smaczki obsadowe.

W ten sposób powstał komediodramat o pułapce ulegania pozorom, o wykluczeniu i wrażliwości na drugiego człowieka, o tym, jak stajemy się więźniami własnych tajemnic. Komediodramat całkiem zabawny, nawet jeśli chwilami wydaje się trochę zachowawczy. Uroku dodaje filmowi kreacja Maggie Smith oraz kameralne ujęcie opowieści.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.