Martyna Jakubowicz: Mogę sobie być zabawną staruszką

Z piosenką na barykady się nie wybiera - ale Martyna Jakubowicz nagrała album ?Prosta piosenka?, bo chce obudzić Polaków

Kiedy czytam panią na Facebooku, to sporo tam informacji o pieleniu grządek w przydomowym ogrodzie, a tu znienacka nowa płyta - "Prosta piosenka"!

- [śmiech] Życie osobiste to jedno, a życie twórcze to osobna kwestia. Doglądanie ogródka jest przyjemnością, a muzyka jest i przyjemnością, i pracą. Doszłam do wniosku, że muszę zrobić płytę nie tak lekką jak do tej pory.

Wkurza panią otoczenie, bo śpiewa pani, że "rządzi zło"?

- Nagromadziło się we mnie. Ale nie ma co się dziwić. Proszę zrobić eksperyment i prześledzić kanały telewizyjne z newsami. Tam nie ma nic innego poza polityką i mówieniem o wojnie. Nie wspominając o internecie, do którego nie zaglądam, bo w sieci brakuje filtru i ludzie zamieszczają okropności. Tak, zdecydowanie mnie to wkurza, więc wolę tego nie słuchać i nie oglądać. Lepsze są pozytywne informacje np., że szejk Dubaju wprowadził ministerstwo szczęścia. Ktoś mógłby powiedzieć, że nie należy o tym śpiewać tylko działać, ale moim zadaniem jest śpiewanie piosenek o sprawach, które mnie interesują. Nie zostanę aktywistką ani członkiem żadnej organizacji.

Czyli obejdzie się bez chodzenia na wiece i wskakiwania na barykady?

- Nie wskakuję na razie na barykady. Widzę świat jako poukładaną całość, która z zasady świetnie sobie radzi. To my wprowadzamy tyle zamętu. Dookoła toczy się brutalna, cyniczna gra i jeżeli człowiek wejdzie w tę grę wojenną, to staje się jej częścią. A ja nie mam na to najmniejszej ochoty. Śpiewam: "Obudźmy się". Wyjdźmy z zaklętego kręgu egoistycznej przemocy, bo polegniemy wszyscy. Nie chcę wyciągać ludzi na ulicę i nakłaniać do rozlewu krwi. Ale to dobrze, jeśli wychodzą i pokojowo manifestują. Rozsądne stawianie oporu jest rzeczą dobrą, bo grzech zaniechania prowadzi do tego, że pewne rzeczy dzieją się bezkarnie.

Może ów grzech bierze się z ludzkich słabości? Do czego pani ma słabość?

- Jestem niepoprawnym łasuchem i nigdy nie odmawiam, kiedy ktoś proponuje, że posłodzi mi herbatę dwiema łyżeczkami cukru. Nie mam natomiast słabości do wyrobów chemicznych [śmiech]. Owszem, kiedyś bardzo lubiłam napić się wina, ale dziś zdarza mi się to rzadko. Czas rock and rolla oddalił się w siną dal.

Nie słyszę tęsknoty w pani głosie.

- Bo nie popadam w doły ani melancholie z powodu wieku. Wręcz przeciwnie - wszystko mi się w życiu podoba. Żyję aktywnie, ale nie tracę energii na byle co. Młodość ma to do siebie, że czas płynie wolniej i mamy go więcej. Z biegiem lat zmienia się optyka, niemniej jeśli w człowieku zostaje ciekawość świata i chce mu się uczyć nowych rzeczy, to nie ma powodu do narzekań.

W singlowej piosence "Mój czas ucieka" jest parafraza hitu sprzed lat "Kiedy będę starą kobietą". Czuje się nią pani czy jeszcze nie?

- Tę piosenkę o starości gram na koncertach do tej pory, ale trudno mi ją zapowiadać, ponieważ śmieje się sama z siebie. Fakty są takie, że człowiek jest tak długo młody, jak długo o sobie w ten sposób myśli. Opakowanie się zużywa, ale sprawy duchowe nie podlegają prawom fizyki. Gdzieś w środku zostajemy dziećmi, więc mogę sobie pozwolić na bycie. zabawną staruszką [śmiech]. No, może się trochę zagalopowałam. Jeśli dożyję do setki, wtedy sobie zażartuję:

"Ale was zrobiłam w konia!".

A może wcześniej rzuci pani w diabły tę muzykę?

- Nie wiem. Prawdę powiedziawszy to ciężki kawałek chleba, zwłaszcza dla kobiety. Nie bardzo lubiłam jeździć w trasy i pogodzenie się z tym, że zawód muzyka tak wygląda, zajęło mi chwilę. Bardzo długo nie miałam też pewności, czy to jest to, co chcę robić w życiu, czy robię to dobrze i czy to jest komuś potrzebne.

Jak to? Przecież ludzie chętnie chodzą na pani koncerty.

Wszystko tak naprawdę rozgrywa się w głowie i niezależnie od sygnałów z zewnątrz nie możemy czasem spraw pozytywnie poukładać, a mnie różne myśli nie dawały spokoju. Teraz jest inaczej, sporo rzeczy pozmieniało się w moim życiu. Jestem dużo bardziej dojrzała. Nie można nagrywać płyty, grać koncertów, a później strzelać focha, że to jest kompletnie bez sensu. Jeżeli uznam, że mam dosyć, to przestanę to robić. Przez ostatnie dziesięć lat grałam dużo koncertów i zawsze spotkania z fanami są bardzo miłe. Projekt z piosenkami Joni Mitchell zabrał mi sporo czasu, a i nad płytą "Prosta piosenka" pracowałam półtora roku. Praktycznie do 2019 roku mam dopięte różne sprawy wydawnicze. Mam dużo pracy, nie nudzę się.

Więcej o:
Copyright © Agora SA