Yves Saint Laurent. Historia nieśmiałego geniusza

To nie jest film o modzie i pięknych kreacjach. ?Yves Saint Laurent? to opowieść o trudnym, nieśmiałym człowieku, który zrewolucjonizował damską modę oraz jego bujnym życiu uczuciowym w nieobliczalnych latach 60. i 70.

Yves Saint Laurent był jednym z najwybitniejszych projektantów mody. Świadczy o tym chociażby fakt, że jako 21-latek, po śmierci Christiana Diora, stanął na czele legendarnego domu mody Dior. Jego projekty przywróciły Diorowi dawną sławę i uchroniły markę przed bankructwem. Jednak inwestorzy nie zachowali się wobec Yvesa zbyt elegancko i kiedy przeżył załamanie nerwowe i wylądował w szpitalu, pozbyli się go bez żalu.

Z punktu widzenia historii mody zrobili dobrze, bo dzięki temu projektant zaczął pracować na własne nazwisko. Jako YSL stworzył takie klasyki jak słynna graficzna sukienka Mondrian, ubrał kobiety w smokingi i otworzył się na klientki z mniej zasobnym portfelem jako pierwszy francuski projektant tworząc kolekcje pret-a-porter. Pojawiające się na ekranie autentyczne, wyciągnięte często z muzeów czy prywatnych kolekcji sztuki, kreacje Saint Laurenta, to jeden z powodów, dla których warto wybrać się na film. Łącznie jest ich 77. Od tych pierwszych z lat 60. po kolekcję "rosyjską" z 1976 roku.

W tytułową rolę wcielił się 24-letni Pierre Niney, najmłodszy aktor na etacie w historii słynnej Comedie-Francaise, który przygotowując się do roli, godzinami uczył się szkicować i naśladować projektanta.

Wbrew pozorom "Yves Saint Laurent" nie jest jednak filmem o modzie. Niezorientowany w temacie widz nie zrozumie fenomenu projektanta, choć jego ubrania mogą przypaść mu do gustu. To historia o bardzo nieśmiałym, bardzo zdolnym człowieku, który nie do końca umiał panować nad swoimi namiętnościami, w tym do mężczyzn i rozmaitych używek. Człowieku, który mimo swojego geniuszu był zagubiony i niepewny siebie. Do tego stopnia, że lekkomyślnie ryzykował wszystko, na co ciężko zapracował. To także świetny portret bohemy artystycznej lat 60 i 70, pokazujący, że wszyscy się znają, a konkurent YSL Karl Lagerfeld nie zawsze miał siwe włosy i nosił skórzane rękawiczki. Kluczową rolę w tej historii odgrywa jednak Pierre Bergé (Guillaume Gallienne), partner projektanta w interesach i w życiu. Pierre czuwał nad każdym etapem powstawania filmu. I to widać - choć związek obu mężczyzn był trudny i pełen potknięć, pokazany jest jak piękna love story. Bergé ograniczył za to do minimum obecność na ekranie ekstrawaganckiej muzy swojego kochanka, projektantki Loulou de la Falaise, za którą nie przepadał.

Jak frapującą postacią jest, zwłaszcza dla Francuzów, Yves Saint Laurent świadczy fakt, że to pierwszy z dwóch filmów o nim, jaki pojawił się w tym roku. Drugi - "Saint Laurent" - walczył o Złotą Palmę na festiwalu w Cannes. W nim w rolę projektanta wcielił się znany z roli Hannibala w "Hannibal po drugiej stronie maski" Gaspard Ulliel, a w roli Loulou de la Falaise wystąpiła gwiazda francuskiego kina Léa Seydoux.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.