Śpiewam bez komercyjnego wyrachowania. Wywiad z Kayah

We wtorek (15.04) w Sali Kongresowej Kayah da niezwykły koncert. Wierna estetyce world music artystka zagustowała w wielokulturowości i śpiewa pieśni po hebrajsku czy aramejsku. Za pomocą ?Transoriental Orchestra? chce zabrać publiczność w podróż do świata żywych emocji

Z Kayah rozmawia Konrad Wojciechowski

Co było dla pani największym wyzwaniem podczas pracy nad projektem "Transoriental Orchestra"?

- Myślę, że sprecyzowanie idei i wybór właściwego repertuaru. Chodziło nie tylko o podróż uchem po mapie, ale wędrówkę przez wieki, kultury, aby pokazać jak się wzajemnie przenikają; pokonanie pewnych stereotypów o muzyce żydowskiej. Chciałam pokazać jej różnorodność i ogromny koloryt.

Piosenki na płycie zostały zaśpiewane w różnych językach. Jak wyglądał proces uczenia się tekstów i czy szła za tym pogłębiona nauka języka i kultury danego regionu?

- To była pewna trudność, szczególnie że aramejski czy ladino to języki niemalże wymarłe i nie miałam luksusu szlifowania ich z językoznawcami. Wiele ludzi jednak było mi bardzo pomocnych szczególnie w jidisz i hebrajskim. Dla kogoś obdarzonego słuchem muzycznym wierne oddanie wymowy nie jest bardzo skomplikowane, ja jednak chciałam z pełną świadomością śpiewać treści wkładając w to odpowiednie emocje i interpretując po swojemu. Dzięki temu ten projekt jest oryginalny. Jako nowatorską wartość "Transoriental Orchestra" uznano koncepcję zamieszczenia na jednym krążku pieśni sefardyjskich i aszkenazyjskich, co dla mnie było rzeczą oczywistą. Przez parę miesięcy zbierałam repertuar, czytałam noty informacyjne, historię, aby później na płycie rzetelnie opowiedzieć o każdej z piosenek. Koncert jest wzbogacony o piosenki przedwojennej Warszawy autorstwa Jerzego Petersburskiego, jak i o pieśni klezmerskie. Dzięki temu mamy tutaj cały wachlarz emocji - od zwykłej zabawy po głębokie refleksje.

Muzyczną dominantą są tu pieśni żydowskie. Jakie jest ich przesłanie i czy pozwala ono w mniej stereotypowy sposób spojrzeć na kulturę tego narodu?

- Właśnie pokazanie różnorodności pozwala na szersze spojrzenie na tę bogatą tradycję i kulturę. Jest tu miejsce na flamenco, arabeskę, Batudakę, a nawet jazz. Oczywiście wszystko jest kwestią aranżacji, która spełnia swoje zadanie i nie ułatwia nikomu zaszufladkowania utworów.

Jedwabne, getto, holocaust - to terminy mocno ciążące na relacjach polsko-żydowskich. Czy można je ocieplić oswajając kulturę danego narodu? Jakie wartości płynął dla nas z tych pieśni i co moglibyśmy za pomocą naszej tradycji oferować w zamian?

- Chciałam jak najdalej odejść od tych konotacji, dlatego w większości wybierałam tradycyjne pieśni o miłości. Jedynie koniec płyty jak i koncertu zarezerwowany jest dla głębszych emocji. Nie mogłam pominąć faktu że, skoro zdecydowałam się na wędrówkę muzyczną, Polska była w czasie Marca 1968 początkiem przymusowej wędrówki wielu w nieznane, a podczas wojny tragicznym końcem wędrówki wszelakiej. Koncert jednak prowadzę tak, aby uniknąć niepotrzebnej nuty martyrologicznej.

Jak współcześnie należy pojmować etniczność? Jako zaściankowy patriotyzm czy zaproszenie do globalnej wioski?

- Muzyka etniczna ma w sobie jakąś nieokreśloną prawdę, autentyczność bez komercyjnego wyrachowania. Dlatego jest tak pociągająca. Zaspakaja także moje aktorskie tęsknoty. Dzięki różnorodnym piosenkom mogę się wcielać w postaci z odległych krain. Miłość jest wartością internacjonalną, niezależnie w jakim języku czy rytmie się ją wyraża. W moim przypadku jest to także miłość do ludzi i chęć przekonania ich do otwartości na różnice, do czerpania od siebie nawzajem w wielkim szacunku. Nie ma miejsca na rasizm, krzywdzące stereotypy, uprzedzenia

Na płycie jest kilka polskich utworów, m.in. "Warszawo ma". Co skłoniło panią do jej zaśpiewania?

- Urodziłam się w Warszawie i bardzo kocham moje miasto. Ta piosenka zawsze mnie wzruszała, właściwie za każdym jej wykonaniem nie wiem czy uda mi się dośpiewać do końca. Szanuję historię tego miejsca i ludzi, którzy je stworzyli.

"Transoriental Orchestra" oddala panią od formuły piosenki lekkiej, łatwej i przyjemnej. Czy już na dobre przeszła pani na stronę world music?

- Nie chcę być ani zaszufladkowana jako artystka pop, ani jako wykonawca jakiegokolwiek innego nurtu. Choć niewątpliwie to dłuższa przygoda, bo przed nami koncerty na scenach całego świata. Nie mogę się już doczekać.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.